wtorek, 4 października 2011

Mam nerwa.Od niedzieli nie mogę skończyć summita.Wielkość uzyskałam zadowalającą ale zakończenie mi nie wychodzi.Osoby, które go robiły wiedzą o co mi chyba chodzi, po rzędzie 9 powinnam mieć 11 oczek na drucie a mam mniej.Aby w 9 rzędzie spuścić te 3 oczka musze wejść w następną kolumnę a nie powinno tak być.Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Na koniec relacja fotkowa ze zwijania rodzinnego nitki na ten summit.Ojciec wraz z córką dokonują dzieła.Ojciec swoje skończył, córkowe zamotanie matka 2 dni doprowadzała do porządku-:)
I tym optymistycznym akcentę idę dalej wyzywać na summita<a tak się fajnie cały czas robiło>

2 komentarze:

  1. Wiesz co...Ty na niego nie krzycz.Spokojnie osiągniesz duuużo więcej ;)
    Ja inaczej ustawiałam krzesła do zwijania.Kurcze,fajnie jest widzieć i porównywać ;)A fotoreportaż rewelacja.Najważniejsze że Mama naprawiła :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Trilli ja również inaczej ustawiam krzesła, Tatuś miał wenę twórczą-:)
    A summita właśnie skończyłąm, na swój sposób, z lekka kreatywności i jest w miarę ok-:)

    OdpowiedzUsuń