piątek, 23 grudnia 2011

Króciutko bo pora już późna.
Wszystkim tu zaglądającym Wesołych, Spokojnych i Rodzinnych Swiąt Narodzin Pana


niedziela, 11 grudnia 2011

Zapowiadany wcześniej bieżnik dla Barbary w końcowym efekcie nie powstał.Robiło sie i pruło.Nic mi nie podchodziło i nie podobało się.Rodzina stwierdziła, że dziwaczę.Same jednak wiecie, że jak coś nie idzie to nie idzie.Pójść jednak z pusta ręką nie uchodziło.Powstały w ciągu jednego dnia najzwyklejsze gwiazdki, było ich kilkanaście.robiłam pierwszy raz , do tej pory nie stroiłam ani u siebie ani innych nie obdarzałam takimi tworami.I spodobały mi się:)
Powstanie ich jeszcze troszkę tym razem dla mnie
Te które "poszły" do koleżanki wyglądały tak:
W marcowym poście pisałam o tym jak to wrednie wrobiłam moja Mamunię w dokończenie obrazka, który kiedyś tam rozpoczęłam i jak dużo rzeczy zalegał na stosie"do skończenia".
W dniu wczorajszym dostałam od "Mikołaja" swoje dzieło, skończone jednak nie moimi rączkami.Miała Mamunia niezły orzech z tym tworem do zgryzienia.Rozpoczęłam go kiedyś DMC, Mamuni powiedziałam, że to Ariadna.Namęczyła się dość porządnie aby to wszystko połączyć.Efekt bardzo mi się podoba.Dziękuje Mamusiu:)
Pisałam chyba wcześniej, że mam zamówienie na obrus na stół o rozmiarach 130x110 cm.
Prace rozpoczęte, czas końcowy to połowa lutego ale zamierzam skończyć wcześniej.Pierwszy pas zrobiony , wygląda tak:
Element w przybliżeniu:
I to dzieło powinno być skończone już ostatecznie w tym wzorze bo dzierga mi się nawet fajnie.Chyba bezwienie twórcze poszło sobie w las:):) Nitka to Maxi w kolorze ecru (rozbawia mnie ta nazwa), szydło 1,5
Cały czas jednak korcą mnie krzyżyki, twory SAL-owe kuszą, oj kuszą.Baaardzo muszę się wstrzymywać aby nie zaczynać przed skończeniem powyższego obrusa gdyż obawiam się że wtedy nie dotrzymam słowa a nie wyobrażam sobie tego.

piątek, 2 grudnia 2011

Nie sądziłam, że i mnie to dopadnie.Bezwienie szydełkowe.Co biorę szydulca w palce to ono nie chce ze mną współpracować.Ale że nie umiem siedzieć sobie jak normalny człowiek nie trzymając czegoś w rączydłach ponownie wpadły w nie druty.Widocznie nie poskromiłam głoda drutowego tymi dziełami dla córy.Pozostało mi z tych plątań szalikowo-czapkowych półtora motka nitki.Gdzieś kiedyś buszując po blogach u effci znalazłam fajny i prosty opis wykonania sławetnej Poppy.I nie to, że owa czapusia mi się bardzo podoba i już natychmiast muszę ją mieć tylko fakt innego jej dziergania spowodował, że postanowiłam sobie taką zrobić.Rzeczywiście, dzierga się fajniusio, podstawa to tylko dobrze wyliczyć oczka na swoją główeczkę i w jeden wieczorek można mieć dość oryginalne nakrycie głowy.I miałam.jeden dzień.W dniu wczorajszym zostałam haniebnie skrytykowana przez własną rodzicielkę.Moja własna Mamuśka, która generalnie nie używa niecenzuralnych słów(jak przystało na starsza i stateczną panią) stwierdziła, że wyglądam w tym kapelutku : DUPIASTO. Normalnie załamka.Jak ja , kobieta w średnim wieku mam wreszcie dbać o zdrowie, jak we wszystkich nakryciach głowy wyglądam jak powyżej:):):) W związku z powyższym faktem zdjęcia nie budziet.
Baśkowy obrus zamienił się w bieżnik.Jest jeszcze w fazie dziergania.Fotki będą w przyszłym tygodniu, po obdarowaniu solenizantki.
Przede mną znowu duży projekt szydełkowy. Poproszono o wykonanie obrusa na stół prostokątny 130x110 cm.Wzór już wybrany.Będą to elementy łączone.I jak zwykle u mnie , zainteresowana obrała sobie żmudny wzór.I czy robota nie kocha głupiego?.Mam to udziergać do połowy lutego.Howk