Przede wszystkim chciałam Wam życzyć aby ten nie był gorszy od poprzedniego i abyśmy zdrowi byli. I nie życzę Wam tego bo wypada, zdrowie uważam jest nadrzędne w naszym życiu bo nie ma nic gorszego jak być zależnym od innych, stać się dla kogoś ciężarem.
Zajrzałam dziś do pierwszego posta z ubiegłego roku gdzie jak nigdy zrobiłam listę pozycji do wykonania w rok. Uczyniłam to pierwszy i ostatni chyba raz, bo jak to w powiedzeniu " chcesz rozśmieszyć Pana Boga powiedz mu o swoich planach". Jedynie udało mi się skończyć"główki " o czym już wiecie. Reszta to ciągle ufoki.
Nadal trwam przy sierściuchu chociaż od dwóch tygodni nie postawiłam ani jednego xxx. Krosno stoi sobie cichutko pod ścianą,gdzie zostało ulokowane jeszcze przed świętami. Mam nadzieję, że po publikacji tego posta wróci na swoje miejsce i uda mi się dziś postawić kilka krzyżyków. Apka crostty jest cudowna ale i bezwzględna ,pozwala mi śledzić ilość sztuk xxx w trakcie jednego dnia i mówi mi, że ostatnie xxx postawiłam21grudnia i było ich tylko 97. Ma się to tempo 😁
Przeglądając wpisy zorientowałam się, że nie zarchwizowałam tu swoich kilku udziergów szydełkowo drucianych uczynionych w ubiegłym roku. Jedną z nich była chusta o wdzięcznej nazwie Gail wykonana z cieniutkie go Lace Dropsa w kolorze wanilii lub jak kto woli lekkiego beżu. Wyszła ogromną bo całe 800m zostało zużyte. Niestety zapomniałam zrobić zdjęcie a chustą został ktoś obdarowany. Lubię ten wzór i mogą go powtarzać, oczywiście w odstępach czasu 😁
Kiedy po wyszyciu główek miałam z nimi problem spowodowany nieudolnym ich wypraniem moje ego potrzebowało szybkiego sukcesu i to w dziedzinie, która mnie rzadko zawodzi czyli padło na szydełko. Wzór był w czeluściach archiwum, czekał na taki moment i z prawie 4 motków cudownej nitki Cable o białym kolorze powstało sobie takie coś
Jestem z niej zadowolona chociaż nie zablokowała jej jak należy tylko potraktowałam żelazkiem.Serweta mo 90 cm średnicy, wzór znaleziony w sieci.
Jest to mój pierwszy wyrób tą niteczką. Praca z nią to sama przyjemność i jeszcze nie raz po nią sięgnę.
Drugim drobiazgiem jest rzeczywiście niewielka serwetka techniką brugijską. Powstała dzięki uprzejmości blogowej znajomej,która pokazawszy to dzieło u siebie podzieliła się wzorem . Tylko nie pamiętam czy to była Irenka czy
Iwonka. Przepraszam ale nie pamiętam 😥
Technika ta daje tyle możliwości. Z przyjemnością oglądam pracę innych pań.
I w ostatnich dniach grudnia skończyłam rozpoczętą w październiku szydełkową chustę zwaną virusem. Już kiedyś jedną taką zrobiłam ale nie była dla mnie więc jesienią uzupełniłam swoją szafę ( bo chust ci u mnie "za mało" ) powstała z dwóch całych motków wełny z moherem po 550 m tylko nie pamiętam nazwy. Zakupiłam w lokalnej pasmanterii
Aby działania kronikarskie były pełne nie mogę nie pokazać jesiennego udziergu, który docelowo miał być dość sporą firanką. Niestety w trakcie przedświątecznych porządków, kiedy docelowe okno było puste przymierzyłam i powiesiłłam onucę. Tak właśnie prezentował się kawałek po powieszeniu. Nie lubię kiedy firanka nie ma marszczenia. Kiedy jest bogata w wzór to marszczenie nie musi być bardzo duże ale kiedy wzór jest dość rzadki to niestety minimum dwa razy szerokość parapetu czyli na tym przypadku było 2,5 a powinno być 4 metry. Idzie do sprucia
Nowa taśma z ilością oczek 1560 !!! Już w trakcie dzierganie czyli przede mną 4 m szydełkowego fileta.
I na koniec takiej sobie cudnej barwy kłębuszek , z którego powstała dość sympatyczna próbka do obliczenia ilości motków na dość spore dzieło , które zamówił sobie nagle Małżowinek , kiedy kończyłam szydełkowego virusa.
Znowu powstał post elaborat. Czy ja kiedyś poprawię się ?
Wszystkich tu zaglądających i zostawiających komentarz cmokam serdecznie 😘