Po chustomanii przyszedł czas na chęc zrobienia czegoś innego.W związku z obietnica daną sobie(!) że POSTARAM się w tym roku pokończyc zaległości, które nazbierały sie przez lata i zalegają w szufladach, wyjęłam jedną z takich.
Rozpoczęty bieżniczek miał wykonany środkowy pasek.Wymagał dorobienia okrązenia.Zapowiadała sie krótka, przyjemna robótka, wykańczanie również resztek nici.Taaa, szybko, fatwo, przyjemnie.O ja naiwna.Teraz wiem dlaczego owo "dzieło" zalegało w czeluściach.
Wyszło tak:
Nie ma go już.Zamienił się w kłębuszek .Sprułam dlatego, że była to taka robótka dla przyjemności.Nie aż tak bardzo potrzebna abym "mordowała" sie nad wadliwym schematem zaczerpniętym z sieci. Dwukrotnie poprawiałam, modyfikowałam.Za każdym razem otrzymywałam falbanki.Nie lubię falbanek.Kajarzą mi się z zamierzchłą przeszłością kiedy to obowiązkowo usztywnić trzeba było w cukrze.Miały pięknie "stać".Kto miał do czynienia z takimi dziełam wie o czym piszę.
Pokazałam Wam to "dzieło" w ramach "nie zawsze wszystko sie udaje".
Teraz kolej na następnego twora.Mam nadzieję, że nie podzieli losu poprzednika bo tym razem to bieżniczek zaczęty końcem ubiegłego roku i przeznaczony jest na komodę więc oczekiwany.Na moją komodę:):):)