sobota, 24 czerwca 2017

Lew w oprawie

Odebrałam wczoraj z oprawy, wręczyłam dziecku to mogę go pokazać w wersji finalnej.

Jak zwykle miałam problem z doborem pass . Upierałam się pierwotnie przy kolorach beżowych, następnie gołębich. W ostateczności oprawczyni zaproponowała w kolorze oczu co pierwotnie nie bardzo mi odpowiadało. Okazało się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Dodanie tak kolorowego pass wybiło wszystkie kolory, szczególnie właśnie w tonacji błękitu, turkusu. Efekt  finalny bardzo mnie zadowala. Jeszcze raz szczegóły techniczne. Wymiar w xxxx to 450/180, użyłam 84 kolory i zużyłam około 120 motków muliny Dmc. Kanwa 16ct zweigart Całkowity  czas wyszywania to niepełne 14 miesięcy. 
 Na tym kończę przygodę z lwem 😃

sobota, 17 czerwca 2017

Finał w lwie

Zakończyłam przygodę z lwem. Wczoraj postawiłam ostatnie xxx w tym hafcie, a że było to przed pójściem do pracy to post powstał dziś.
Spędziłam z nim 14 miesięcy i pomimo, że na niego narzekałam ( ma w sobie dużo błędów, kilka technik wyszywania, krzywe krzyżyki) to powstało uczucie niedosytu. Nie jest to haft z którego jestem dumna i korci mnie ciepnąć go w kosz ale dziecko mi zabroniło  . Moja wina, źle prowadziłam nitkę. Spróbuję jeszcze jednego myku  jak wyschnie, o którym czytałam na fb. Relację zdam w następnym poście. Haft dla dziecka, Ono zadowolone więc muszę milczeć . Jak nie macie dość tych zdjęć to końcówka prezentuje się tak :



Efekt finalny. Pozostaje tylko oprawić . Po niedzieli wyląduje w zakładzie u oprawcy. 

Teraz na krosno ponownie wracają słoneczniki, w przerwie po jednym rzędzie szydełkiem w firance . Na drutach chęć zmierzenia się wreszcie z wzorem na chustę Drembird. Wzór zakupiłam trzy lata temu i jakoś brakowało mi odwagi aby zmierzyć się z tymi  piórami. Jestem po pierwszej próbie, niestety nieudanej. Jednak nie poddaję się, trenuję dalej na nitce gorszego gatunku .
Dziękuję za wszystkie mobilizujące mnie komentarze i pozdrawiam Was serdecznie w to deszczowe dopołudnie :) 

niedziela, 4 czerwca 2017

Powrót do lwa

W poprzednim poście pisałam, że zdjęłam lwa z krosna bo miałam go dość. Nie jest to haft w moim guście, robię go na prośbę dziecka. Może dlatego posuwam się w żółwim tempie. Jednak w ubiegłą niedzielę ponownie go rozłożyłam,nie dawał mi spokoju, że już tak niewiele a ja nie kończę i  popatrzyłam na niego z odpowiedniej perspektywy. Dopiero do mnie dotarł. Powrócił na krosno i od tygodnia stawiam w nim xxx. Nie są to oszałamiające ilości ale staram się codziennie chociaż 100 dziabnąć. Oby do przodu. Teraz to już do końca.
Jest tak : 


Crossty powiada, że mam poza sobą 77 tys krzyżyków czyli koniec już bliski 😁

Zieleń słoneczników była mi potrzebna. Wyszywane się je naprawdę przyjemnie, nie chce się odchodzić od krosna. Na chwilę obecną mam tyle 
Mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu wrócą na krosno.