W poprzednim poście pisałam, że zdjęłam lwa z krosna bo miałam go dość. Nie jest to haft w moim guście, robię go na prośbę dziecka. Może dlatego posuwam się w żółwim tempie. Jednak w ubiegłą niedzielę ponownie go rozłożyłam,nie dawał mi spokoju, że już tak niewiele a ja nie kończę i popatrzyłam na niego z odpowiedniej perspektywy. Dopiero do mnie dotarł. Powrócił na krosno i od tygodnia stawiam w nim xxx. Nie są to oszałamiające ilości ale staram się codziennie chociaż 100 dziabnąć. Oby do przodu. Teraz to już do końca.
Jest tak :
Crossty powiada, że mam poza sobą 77 tys krzyżyków czyli koniec już bliski 😁
Zieleń słoneczników była mi potrzebna. Wyszywane się je naprawdę przyjemnie, nie chce się odchodzić od krosna. Na chwilę obecną mam tyle
Mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu wrócą na krosno.