Jestem, jestem.Jeszcze 2 tygodnie i wrócę ze spokojem ducha (chyba).Czasami zajrzę na Wasze blogi, pozostawię ślad po sobie ale muszę się porządnie kontrolować aby nie spędzać za wiele czasu.Tęsknię.....
Robótkowo lekki marazm.Niestety i na tym polu potrzebny mi szlaban.Prezentowany zaczątek filetowego obrusa został spruty gdyż doszłam do wnioski, że za dużo mam rozpoczętych robótek i nitka wróciła do pierwotnego założenia czyli zaczętego "baśkowego" obrusa.Jednak wzór leży na początku stosiku"do zrobienia", wrócę do niego ale chyba jednak w białym kolorku i cieńszą niteczką.Wyjełam również z zasobów szuflady lacrimową firankę, którą mam ambicje skończyć tego lata.Pisałam o niej w ubiegłym roku latem.Im więcej mam tym bardziej jeszcze mi się podoba.Niestety jednak od tygodnia nie miała szydełka w ręku i to boli, oj jak boli:):):)
Znowu uciekam i pozdrawiam wszystkich tych, którzy pomimo mojego zastoju tu zaglądają.
Witam również nowych obserwatorów,cieszą swoją bytnością.
O! Jak się cieszę że się pokazałaś!
OdpowiedzUsuńPamiętam tą firankę...pamiętam...
Czekam z niecierpliwością na Twoje "bycie" tutaj,ale uradowałaś mnie przeogromnie komentarzami.Fajnie wiedzieć że Jesteś,bo Ty Jesteś prawie od początku moich zapisek!
Buziaki!
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!
OdpowiedzUsuń